Rowerem po Holandii
Holandia jest znana ze swojego przyjaznego nastawienia do rowerów i rowerzystów na całym świecie. Infrastruktura drogowa dedykowana rowerzystom jest na poziomie, do którego Polska może dojdzie za 100 lat. Przede wszystkim większość dróg rowerowych jest oddzielona od ruchu samochodowego, a często i pieszego jakąś barierą, czy to naturalną, czy konstrukcyjną. U nas natomiast w większości albo dzielimy ruch z innymi pojazdami albo z pieszymi. Sami widzicie na pewno, że za tymi różnicami idzie również poziom bezpieczeństwa rowerzystów na drogach.
Holandię na rowerze odwiedziłam po raz pierwszy w 2011 roku i wiele razy później. Podobnie jak Bornholm miałam ze sobą pokaźną grupę młodych rowerzystów.
Z Polski z bagażami i rowerami dojechaliśmy busem do kempingu Camping De Kleine Wielen koło Leeuwarden. Stąd rozpoczęliśmy naszą rowerową przygodę. Pierwszego dnia po długiej podróży mieliśmy tylko czas na rozbicie obozowiska i krótką przejażdżkę do pobliskiego Parku Narodowego De Alde Feanen, aby sprawdzić czy nasze „rumaki” po podróży są sprawne i gotowe do dalszych wędrówek. Niestety na trasie dopadł nas deszcz i silny wiatr, które skutecznie utrudniły nam drogę powrotną i napełniły mało pozytywnym nastawieniem do wszystkiego wokół. Zmęczeni i mokrzy wróciliśmy na kemping na zasłużony wypoczynek.
Na prawdziwy podbój kraju ruszyliśmy następnego dnia. Zaczynając od leżącej po sąsiedzku naszego kempingu stolicy Fryzji – Leeuwarden, aby obejrzeć́ m.in. krzywą wieżę oraz dom oskarżonej o szpiegostwo Maty Hari. Mieliśmy jechać do położonego dalej na zachód Franeker i wstąpić do najstarszego działającego planetarium. Niestety po drodze mieliśmy wypadek i jeden z naszych kolegów musiał pojechać do szpitala. W oczekiwaniu na informację o jego losach pozostała gromadka zapoznała się z Leeuwarden i wypiła gorącą̨ herbatkę̨ w jednej z licznych nad kanałami restauracyjek. Szczęśliwie nic się nie stało, ale do planetarium tego dnia już nie dotarliśmy. Wcześniejszy powrót na kemping i deszczowa pogoda stworzyły nam za to okazję na wieczorne kino i poznanie paru filmów związanych bezpośrednio z Holandią.
Kolejnego dnia opuszczaliśmy kemping, więc poranek upłynął nam na zwijaniu obozu, co wcale nie jest takie proste z jeszcze nieobytą grupą młodzieży. Ale że część drogi pokonywaliśmy busem ze względu na bardzo dużą odległość między kempingami i kiepską pogodę, nie musieliśmy się martwić, że nie zdążymy przed nocą na miejsce nowego obozowiska. Udało nam się odwiedzić planetarium, do którego wczoraj nie dotarliśmy, gdzie podziwialiśmy układ słoneczny w wersji XVIII wiecznego domorosłego uczonego. Dotarliśmy nad morze do Harlingen, zabytkowego, rybackiego miasteczka oraz zatrzymaliśmy się̨ na grobli Afsluitdijk, oddzielającej powstałe w 1932 r. Jezioro IJsselmeer od Morza Północnego. Odwiedziliśmy Den Helder, które niegdyś́ Napoleon wybrał za jedno ze swoich strategicznych miejsc obronnych. Tutaj również mieliśmy okazję poleżeć na kojach załogi wodzi podwodnej w Marinemuseum. Po wszystkich atrakcjach nadszedł czas by poznać nowy kemping położony w bezpośrednim sąsiedztwie Amsterdamu i lotniska 😉
Kolejnego dnia wybraliśmy się do Zaanstad, do którego incognito przybył niegdyś car Piotr Wielki, tutaj również powstał pierwszy tartak napędzany energią z wiatraka. A w znajdującym się skansenie możemy podziwiać całą aleję dumnie stojących wiatraków. Na miejscu mieliśmy również możliwość zaprzyjaźnienia się̨ z miejscowymi, bardzo śmiałymi i towarzyskimi kozami – szczególnie, gdy w dłoni miało się jakiś interesujący smakołyk.
Na naszej trasie czasem również trzeba było zmienić środek transportu i wsiąść na jeden z licznych promów przeprawowych.
Kolejny dzień przywitał nas słońcem. Tym razem naszym celem była eks-wyspa Marken. z charakterystycznymi czarno-zielonymi domami na palach. Ze względu na to, że bardzo długo pozostawała w odosobnieniu miejsce to zachowało swój odrębny charakter. W porcie zaatakowaliśmy budkę̨ z bułkami zawierającymi wodne żyjątka – ryby, krewetki, kraby – ku niezmiernej uciesze stojącego za ladą sprzedawcy, który nie miał raczej nadziei na liczną klientelę z powodu coraz gorszej pogody. Deszcz i wiatr zaatakowały bezlitośnie i nie chciały ustąpić́. Trochę̨ czasu spędziliśmy w portowej knajpce popijając gorącą̨ herbatkę̨ i przygotowując się̨ do ciężkiej drogi powrotnej. Z ociąganiem w końcu zebraliśmy się̨ i człapiąc mokrymi butami wsiedliśmy na rowery.
Na wyjeździe z wioski czekała nas niespodzianka. Czekał tam nasz kierowca z przyczepą gotowy by załadować i zabrać przemoczoną ekipę na kemping. 😉 Tego dnia nasz kierowca stał się bohaterem całej grupy 😉
Następnego dnia po śniadaniu pojechaliśmy do Zaandvort nadmorskiego letniskowego miasteczka. Po drodze odbyliśmy obowiązkową̨ sesję zdjęciową przy pasie startowym lotniska Schipol podziwiając wznoszące się̨ i opadające metalowe ptaki.
Pogoda nie zachęcała do plażowania, ale udaliśmy się̨ na plażę̨ by honorowo zamoczyć buty w piasku. Mieliśmy również okazję podziwiać tonący w skrzydłach kiteserfingowców horyzont.
W drodze powrotnej kilkakrotnie uraczyło nas swoim ciepłem, rzadko przez nas widywane, słoneczko.
Kolejnym miłym akcentem była zagroda saren na obrzeżach miasta Harlem, gdzie urządziliśmy sobie krótki piknik, napełniając brzuszki nasze oraz zaciekawionych naszym przyjazdem zwierzaków. Bez obaw serwowaliśmy tylko rosnącą po drugiej stronie ogrodzenia trawę.
W końcu też przyszedł czas na AMSTERDAM. Miasto postawiło przed nami trochę̨ wyzwań́ i zaserwowała nieco emocji. Klasyczne szwendanie się z przewodnikiem snującym długie opowieści o historii, chwale i wspaniałości miasta odeszło w zapomnienie. W ręce uczestników wyjazdu zostały złożone mapy, karty z zadaniami do wykonania, został przydzielony, tego dnia niemy i jakby tylko cieniem obecny, opiekun i wyznaczone 5 godzin na odnalezienie w gąszczu uliczek i kanałów rozwiązań. Pogoda tradycyjnie nie chciała nam ułatwić życia i zaserwowała DESZCZ. Niezniechęceni i zahartowani po tylu dniach kiepskiej pogody ruszyliśmy na Amsterdam.
Ostatnim punktem naszej gry okazała się pizzeria, w której z apetytem zszamaliśmy okrągłe włoskie specjały. W drodze do autokaru część z uczestników przypuściła jeszcze szturm na sklep z żelkami….
Przyszedł czas, aby znów zmienić kemping i dotrzeć do wioski Otterlo. Po drodze odwiedziliśmy Utrecht, jedno z najstarszych ośrodków Holandii, znane z licznych kościołów. Podziwialiśmy 112 metrową Wieżę Domtoren oddzieloną od katedry po katastrofalnej burzy w XVII w. oraz piękny wewnętrzny ogród, który w połączeniu z gotycką katedrą przypominał Hogwart. Na koniec pobuszowaliśmy trochę̨ po sklepikach w poszukiwaniu pamiątek. Kolejnym punktem było Amersfort, ze swoimi unikatowymi „domami w murze”, czyli mieszkaniami które wbudowano w wewnętrzne mury obronne miasta. Dzięki temu uliczki w miasteczku zataczają koło.
W dniu wyjazdu zanim ruszyliśmy w drogę powrotną jeszcze na rowerach pojechaliśmy do Parku Narodowego de Hoge Veluve, gdzie znajduje się̨ muzeum z arcydziełami pędzla van Gogha oraz park rzeźby.
Trzeba przyznać uczciwie, że wyjazd ten nie był tak rowerowy jak nam się marzyło. Jedną z przyczyn częstszego niż byśmy chcieli, korzystania z busa była pogoda, która skutecznie osłabiała morale, drugą odległości pomiędzy kempingami. Niestety w tym roku nie udało nam się zarezerwować noclegów w sensownych odległościach co skrzętnie poprawiliśmy w latach kolejnych.
Moje holenderskie doświadczenia ograniczają się niestety, jak do tej pory, jedynie do północnej części kraju. Choć myśląc, że skoro jest tam względnie płasko jazda jest zawsze lekka i przyjemna można się bardzo pomylić. Wiatr potrafi skutecznie utrudnić drogę nawet w najsłoneczniejszy dzień.
Nasze doświadczenia z pogodą powinny nas skutecznie zniechęcić do ponownego przyjazdu w te okolice, ale prawda jest taka, że to był wyjątkowo deszczowy rok, który nigdy już nam się nie powtórzył. Przy kolejnych wizytach zdecydowanie pogoda zachęcała do plażowania.
Za jakiś czas na pewno pojawi się na blogu kartka z podróży z kolejnych wypraw w te rejony. Już ze zmodyfikowaną trasą i nowymi odwiedzonymi miejscami.
??♀️?♂️DO ZOBACZENIA NA TRASIE?♂️?♀️?
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.